Oblicza dzieł artystycznych we współczesnym świecie przybierają niebywałe formy. Mamy wielką gamę najróżniejszych inspiracji, nawiązań, wpływów ulepionych w zgrabną całość. Rodzi się pytanie czy cokolwiek może być oryginalne? Czy są jeszcze takie miejsca, zupełnie czyste, nie zapisane, w których pomimo licznych odwołań odnajdziemy coś nowego? Stare może jednak być oryginalne, a nawet inspirujące – tworząc bowiem zupełnie nową przestrzeń porywa nas w krainę świeżości. Pokuszę się o dodanie – w krainę wieczności, ale jakiej i dlaczego wciąż miałaby być świeża – za chwilę się przekonamy.
Kultura wszelaka wytworzyła wiele dzieł będących połączeniem starych inspiracji oraz nowych. Liczne odwołania do baśni, legend, mitów goszczą dziś w świecie filmu tak żywo jak nigdy. Muzyka nigdy nie stroniła od kontynuacji pewnych myśli i kanonów (choćby rozwój jazzu w bardziej nowoczesne formy). A słowa – same w sobie są czymś ponadczasowym. Mimo tego dzieło nawiązujące do starych treści i form, które pokonuje niezwykłą granicę, powiedzmy „wieczystości”, jest rzadkością; przez to bardzo cenną i godną uwagi.
Pewien mniej znany ze względu na kręgi, z jakich wyrósł, album muzyczny, pokonał tę granicę. Skromny i niepozorny zabiera słuchacza w podróż przez wieczne treści i motywy. Napięcie buduję nie bez przyczyny, bowiem już sama nazwa zespołu zabiera nas w kosmiczne przestrzenie: OM.
Zespół założony w Kalifornii w 2003 roku przez Al’a Cisneros’a, znanego w alternatywnych i progresywnych kręgach muzycznych, jako członek sztandarowego zespołu Sleep. OM to jednak projekt wyjątkowy, choć nazwanie go najświętszą sylabą hinduizmu wiązało się nie tylko z dużymi wymaganiami i pewnym ryzykiem. Ostatni album, zwieńczenie dotychczasowej pracy zespołu, to najlepszy przykład pięknego synkretyzmu i wielkiej idei. Został wydany w 2012 roku, a zatytułowano go dostojnie Advaitic songs.
A więc Pieśni. Nie byle jakie, bo poprzedza je tajemnicze słowo advaitic. Prowadzi nas to prosto do najstarszej indyjskiej doktryny filozoficznej – adwajty. Historycznie rzecz ujmując adwajta to główny system hinduskiej tradycji wedanty według klasycznego podziału. Filozoficznie zaś, to monistyczny kierunek (adwajta oznacza niedwoistość), postulujący jedność Jaźni i Absolutu, Atmana i Brahmana. Jest to fundamentalna myśli całej filozofii indyjskiej.
Brahman to słowo wedyjskie, w którym sam absolut (brahman) staje się wiedzącym, w mędrcu, w braminie, absolutną jaźnią (atman). […] Refleksyjnemu duchowi udaje się przezwyciężyć to, co zmysłowe i różnorodne, poprzez ustanowienie sensownej jedności i stworzenie na tej podstawie sensownej i przeto zrozumiałej całości w postaci świata.[1]
Advaitic to sanskrycki sposób opisania pewnego stanu umysłu.[2]
Jest to stan odczuwania jedności z równoczesnym doświadczaniem różnorodności wszystkiego wokół. Al Cisneros nie bez przyczyny tak zatytułował album. Kiedy bowiem spojrzymy na jego okładkę i porównamy z tym, co odsłonił tytuł – osiągniemy niezwykłego rodzaju zrozumienie.
Złote tło to symbol rzeczywistości ponadczasowej, nieśmiertelności, myśl o niezmiennej wieczności. Jan Chrzciciel ma na sobie ciemnozieloną szatę. Zielony to nie tylko kolor nadziei, odrodzenia, życia, ale także łaski Ducha Świętego. Ponadto…
[…] zieleń jest owocem połączenia błękitu, czerwieni i żółci. Łączy więc ona wszystkie wartości poprzednio opisanych kolorów nadając im nową formę, nadając życie.[3]
Piękne w ikonach jest również to, że pozy świętych zawsze przedstawiane są dostojnie, a ich gesty są wolne od wyrażania uczuć i emocji, będąc równocześnie wyrazem upodobania Bizantyjczyków do niezmiennych kanonów, reguł życia i sztuki.[4]
Jan Chrzciciel na okładce Advaitic songs to nie tylko odwołanie do tradycji chrześcijańskiej i jednego z najważniejszych świętych w Kościele Katolickim. Sam Jezus mówił o Janie Chrzcicielu, jak o wysłańcu Boga, który miał przygotować drogę dla Chrystusa w duszach ludzi.
Jan kojarzony jest przede wszystkim z obrzędem chrztu, który oznaczał oczyszczenie, pokutę i gotowość na pokorne podjęcie świętej drogi. Jan Chrzciciel błyszczący na złotym tle okładki, zapowiada zatem wewnętrzne przeobrażenie[5] – czy to przez odsłuchanie albumu i doświadczenie mistycznej jedności z Absolutem, jak mówi nam tytuł? Wkrótce ujrzymy kolejny powód, dla którego zespół wybrał Jana Chrzciciela na okładkę albumu, a tymczasem zapraszam do odsłuchania choćby kawałka Advaitic songs i zapoznania się z dźwiękami, które dostarczają kolejnych motywów i symboliki do interpretacji.
Mantra Tryambakam pochodzi z Rygwedy i jest uważana za wibrację, która uwalnia duszę, jaźń od śmierci i wszelkich ograniczeń. Jej oryginalna nazwa, Mahaa-Mrtjundźaja oznacza dosłownie “Wielkie pokonanie śmierci”, “Wielkie zwycięstwo nad śmiercią”. Praktykowana jest dla pokonania wszelkich trudności, trosk, kłopotów, zagrożeń, przeciwko wszystkiemu, co doprowadza do śmierci lub rozkładu.[6]
Dodatkowo mantra wiąże się z otwarciem trzeciego oka, a dokładniej – tryambakam to zlepek słów trzy i oczy, co można przetłumaczyć, jako trójoki (czy też trójoka – mantra otwierająca oczy).
Kolejny utwór jest bardziej typowy dla wcześniejszej pracy grupy OM. Mamy bowiem świetny duet basu i perkusji poprowadzony w harmonijny sposób oraz uzupełniany magicznymi dźwiękami wiolonczeli. Sam tytuł zaś mówi, że podróż prowadzi tylko w jedną stronę: State of Non-Return.
Droga wiedzie prosto do świętego ogrodu oliwnego – Getsemani (utwór Gethsemane) Tak, to właśnie to miejsce, w którym Jezus czuwał wieczorem przed pojmaniem. Przenosimy się tam wraz z prowadzącą linią perkusyjną, głęboko poruszającym wokalem i basem, który przechodzi w wiolonczelę i powraca, tworząc rodzaj połączenia i odpowiedzi pomiędzy tymi dwoma instrumentami.[7] Zupełnie na miejscu będzie tu skojarzenie z modlitwą Jezusa do Boga, która pomimo swojej jednostronności (z racji na taką cechę modlitwy), w tym szczególnym stanie niedualności pozwala nam usłyszeć harmonijną odpowiedź z nieba. A może raczej – poczuć ją w sanktuarium serca.[8]
I skoro mowa o sanktuarium, kolejny utwór (Sinai) zabiera nas w następne święte miejsce. Jest nim góra. Góra, axis mundi świata, miejsce, w którym dotykamy sacrum. Prosto z góry słyszymy islamską modlitwę, wyśpiewaną monotonnym, hipnotyzującym głosem. Recytują ją pielgrzymi wyruszający na pielgrzymkę do Mekki. Pielgrzymka zaś jest piątym filarem Islamu i jak wiadomo odbyć ją powinien każdy prawdziwy wyznawca tej wiary. Zanim jednak taki pielgrzym wkroczy na teren święty, powinien wprowadzić się w uświęcony stan zwany ihram.
Zaczyna się od sakralizacji (tzw. przyjęcie IHRAMU), przed 8 dniem Dhul – Hijjah, na drodze do Mekki, w jednym z miejsc zwanych „mikat”. Sakralizacje (wejście w stan IHRAM) obwieszcza się w słowach „”Labbaika Allahumma, Labbaik, Labbaika laa shareeka laka labbaik. Innal-Hamda wanni’mata laka wal mulk La shareeka lak”.[9]
Słowa modlitwy chwalą Allaha i ogłaszają gotowość do wstąpienia w święte miejsce. Często powtarzane labbaik tłumaczone jest jako oto jestem, albo odpowiadam. Uświadomienie sobie bycia w mistycznej przestrzeni – pozbawionej tradycyjnego pojęcia czasu – to wkroczenie w stan zapowiadany już na samym początku Advaitic songs. Doprowadza to nas do ostatniego utworu na albumie, być może najbardziej tajemniczego i najpiękniejszego zarazem (Haqq al-Yaqin).
Od strony muzycznej mamy połączenie wszystkich instrumentów, które pojawiały się w poprzednich utworach. Bębenki tabla, perkusja, bas, wiolonczela oraz cymbały, a także płynny śpiew Cisneros’a otwierają wspaniałą przestrzeń dla umysłu, ducha i oczywiście ucha, bo to prawdziwy raj dla wrażliwego muzycznego konesera.
Jeśli chodzi o miejsce – wciąż pozostajemy na Bliskim Wschodzie. Arabskie elementy przeplatają się z pięknymi odwołaniami do kultury indyjskiej. Tytuł utworu oznacza zaś ostatni stopień poznania mistycznego w sufizmie. Wychodzimy tutaj poza wcześniej zarysowane ramy (świat Islamu, pielgrzymki i Ziemia Święta). Sufizm bowiem uchyla się przed jakimkolwiek wpisaniem go w ramki. Można powiedzieć, że to ezoteryczny odłam Islamu (traktowany na równi z tym egzoterycznym, czyli skupionym na zewnątrz). Jednak prawda leży poza słowami.
Współcześni pisarze często czynią błędy pisząc o sufizmie jako o perskiej filozofii czy ezoterycznej stronie islamu, a niektórzy trwają w błędnym przekonaniu, iż są to wpływy wedanty czy buddyzmu na islam lub mistyka muzułmańska. Niektórzy patriotyczni pisarze orientalni określają sufizm jako pochodną islamu […], podczas gdy pewni pisarze zachodni usiłują wygrać sufizm dla chrześcijaństwa. W rzeczywistości, zgodnie z uświęconą historią jaką Sufi dziedziczyli z pokolenia na pokolenie, jasno wynika, iż sufizm nigdy nie stanowił własności żadnej rasy, narodu, kultury, religii, ponieważ różnice i cechy własne są właśnie iluzjami, błędami postrzegania, zaciemnieniami, brudami, z których uczniowie suficcy się oczyszczają. Sufi poprzez oczyszczenie się od ziemskich iluzji, rojeń ideologicznych, omamień i przywidzeń ożywia głęboko duchowe, wpisane w istotę każdej ludzkiej duszy boskie nauki moralne ujmowane pojęciami takimi jak Światło, Prawda, Harmonia, Piękno i Miłość […].[10]
Taki obraz sufizmu idealnie dopełnia cel, jaki przyświecał zespołowi OM przy wydawaniu Advaitic songs. Nie dość, że sufi dążyli do całkowitego połączenia z Bogiem, Absolutem, to jeszcze pozostają jakby poza wszelkimi ideologiami (tworząc równocześnie własną, ale tego nie da się uniknąć). Ponadto Jan Chrzciciel uważany jest za pierwszy wzór ascety ze względu na noszony strój z wielbłądziej skóry, a arabowie nazywali sufich biedakami lub żebrakami (derwiszowie). Nawiązania są zaskakująco wyraźne.
Należy jeszcze na chwilę powrócić do tytułu utworu – haqq al-yagin – to ostatni z trzech stopni poznania mistycznego. Oznacza osiągnięcie całkowitej pewności utożsamianej tu z wiedzą. Po zniszczeniu mayi (złudzenia, iluzji rzeczywistości) przez wiedzę Brahmana (niedwoistość, zjednoczenie) wędrówka ku świętości jest pełna (zakończona?)[11].
[…] Jest to przejaw wiekuistego procesu powstawania i przemijania, „samorzutnie obracające się koło” (Nietzsche) niezliczonych początków i kresów, boski proces natura naturans, która wszystko wytwarza i jednocześnie zabiera, przechowując w sobie.[12]
Ów proces osadzony jest w tej pierwotnej jedności. To pozbawiony przeciwieństw ruch, pierwotna dynamika, prapoczątek w sensie procesu, który wynika z maksymalnej koncentracji i przebiega w sferze absolutnej jedności.[13] Bo czyż nie tym stał się album OM? Nieskończoną podróżą, mgnieniem oka, w którym wszystko się dokonuje. Przedstawieniem w sposób płynny treści i form z pozoru tak bardzo odmiennych, starych, a jednak odsłaniających nieustannie wiedzę wieczystą.
Zaskakująca jest dokładność z jaką członkowie zespołu zagłębili się w świat wiary, ale tej mistycznej, na pograniczu czegoś znacznie głębszego niż zwyczajne słowa, obrazy i znaczenia. Album Advaitic songs ukazuje to wszystko z wielkiego dystansu, obiektywnie, łącząc tradycje tak odmiennych kultur w spójny świat przepełniony tajemnicą. Zabiera słuchacza w nową przestrzeń, wyrywając go z linearności czasu, pokazuje świeżą, czystą krainę i dostarcza kolejnych inspiracji pokoleniom, jeśli tylko zechcą poświęcić chwilę ze swojego życia na odsłuchanie misternej twórczości zespołu OM.
I do odsłuchania dowód na to, że inspiracje są i będą nieskończone.
________________ _________________
[1] L. Gabriel, Wprowadzenie do myśli indyjskiej, [w:] Historia Filozofii Indyjskiej, t. 1, przekł. L. Żylicz, PWN, Warszawa 1990, s.18.
[2] M. Voutiriadou, Om – Advaitic songs, [w:] http://www.metalkaoz.com/album-reviews/6789-om-advaitic-songs.html, dn. 28.01.2015r
[3] [Brak autora], Znaczenie barw w ikonie,[w:] http://www.pracowniaikonlacaro.pl/znaczenie-i-wymowa-barw-w-ikonie-kolory, dn. 28.01.2015r.
[4] B. Osińska, Sztuka i czas, cz. 1., Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa 1986, s. 92.
[5] T. Horak, Święty Jan Chrzciciel, [w:] http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/06-24.php3, dn. 28.01.2015r.
[6] H. T. Sangha, Uzdrawianie i oczyszczanie za pomocą ognia, [w:] http://www.joga-uzdrawiania.pl/tryambakam.php, dn. 28.01.2015r.
[7] Heka, Reviews, [w:] http://rateyourmusic.com/release/album/om/advaitic_songs/, tłum. własne, dn. 28.01.2015r.
[8] Om, Gethsemane, [w:] album Advaitic songs, [w:] http://www.songlyrics.com/om/gethsemane-lyrics/, tłum. własne, dn. 28.01.2015r.
[9] [Brak autora], Hajj – pielgrzymka, [w:] http://factsaboutislam.jimdo.com/co-to-jest-islam/podstawowe-fundamenty-islamu/5-hajj-pielgrzymka/, dn. 28.01.2015r.
[10] O. Sufi, Gatheka – pierwsza lekcja sufizmu, [w:] http://zakon-sufi.blogspot.com/2014/10/pierwsza-lekcja-sufizmu.html, dn. 28.01.2015r.
[11] Heka, Reviews,[w:] http://rateyourmusic.com/release/album/om/advaitic_songs/, tłum. własne, dn. 28.01.2015r.
[12] L. Gabriel, Wprowadzenie do myśli indyjskiej, [w:] Historia Filozofii Indyjskiej, t. 1, przekł. L. Żylicz, PWN, Warszawa 1990, s. 22.
[13] Tamże, s. 23.
Fantastyczny artykuł potwierdzający i rozwijający moje własne przemyślenia nad tym cudownym albumem. Jestem pod wielkim wrażeniem "Pieśni Adwaistycznych", szczególnie za zupełnie nowe i oryginalne (przynajmniej dla mnie; subiektywnie) brzmienie i podejście do muzyki. Fenomenalnie się do tego albumu medytuje i pogrąża w świecie marzeń. Moim ulubionym utworem jest "Getsemani", właśnie dzięki hipnotyzującej, progresywnej rytmice i nadzwyczajnym (długo przeze mnie nie rozpoznanym!) brzmieniu wiolonczeli. Magiaaa!
OdpowiedzUsuńU mnie, oprócz początkowej mantry, króluje ostatni utwór, jest 'pejzażotwórczy' w odsłuchu :) Dziękuję serdecznie za komentarz. Powyższy artykuł to, jak się okazało, zalążek tego co stoi przed słuchaczem w obcowaniu z tym albumem. W najbliższym czasie dodam tak jakby ciąg dalszy tych refleksji :)
Usuń