sobota, 17 lutego 2018

O tym, jak duchowość przenika muzykę - scena psytrance




O tym, jak duchowość przenika muzykę




Znalezione obrazy dla zapytania goa india psychedelic
Goa, Indie

         Siła dźwięku tkwi nie tylko w tym, że możemy się dzięki niemu komunikować oraz tworzyć (a więc wyrażać siebie i różne idee). Dźwięk umożliwia także bezpośrednie odczucie, przeżycie, wyłączone spod panowania słów, nieporozumień, przemyśleń. Można powiedzieć, że jest językiem kreacji, najbardziej podstawowym, bliskim naturze. A ta z kolei jest bliska rytmowi. Idea podążania za naturalnym rytmem świata (i wszechświata) znana jest nie tylko w najstarszych filozofiach „Wschodu” - azjatyckiej i hinduskiej – to też właściwość będąca częścią samego istnienia muzyki. Pozawala ona odczuć rozmaite stany owego naturalnego rytmu. Niejednokrotnie bawi się nim, szuka własnego, przekracza granice i je wyłamuje. Rdzeń pozostanie jednak ten sam i jest nim dźwięk, który zaprasza do eksploracji siebie, a poprzez to – eksploracji tego, co sobą niesie.

         Muzyka prezentujące stare wzorce, najbardziej pierwotne dla całej ludzkości, nigdy nie zaginie. Być może to właśnie wokół niej i dla niej powstają nowe gatunki. Owe stare wzorce to elementy dźwiękowe oparte na podstawowej duchowości człowieka. Osoby żyjącej blisko natury, w zgodzie z jej rytmem, a także ciekawą tego, co nad jej głową – ogromu kosmosu i jego nieprzewidywalnych wpływów na nasze życie. Archaiczne społeczności, religijność i filozofie oparte na takich wzorcach do dziś mocno grają w sercach wielu ludzi, nieustannie przechodzą ewolucje i do ewolucji zmierzają. Pulsują też (a może przede wszystkim) pod skórą młodych ludzi odkrywających muzykę i rezonują w ich głośnikach lub na słuchawkach. Nie są oparte na słownych etykietkach, filozoficznych broszurach, ani nawet fizycznych wyliczeniach, choć i w kontekście nauki można to opisywać. Te idee są jak dźwięk – do odczucia, do odebrania zmysłami. Są znacznie bardziej życiowe, bo jak dźwięk, celują prosto w życie – bez pośredników w postaci naukowych zwrotów.

       Ludzie na przestrzeni wieków w różny sposób poznawali te wewnętrzne odgłosy, które jak w starym amerindiańskim przysłowiu mówiły: „Kiedy słyszysz Głos, rozbierz się z całej swojej światowości i idź na szczyt Góry”. Taki Głos odkrywali choćby afroamerykanie i brzmiał on jak ich etniczne bębny, szamańskie, rytmiczne uderzenia wprowadzające w trans; co ewoluowało jako afrofuturyzm nie tylko w muzyce, ale i całej kulturze. Być może podobny Głos słyszeli pisarze Ameryki Południowej, buntując się przeciwko europejskim wzorcom literatury i doprowadzając do powstania gatunku nazwanego magicznym realizmem. Nie inaczej się dzieje w Polsce, która po wojnach i komunistycznej okupacji, skutecznie odcinających ją od wzorców znanych przez pradziadów, właśnie teraz przypomina sobie o prawdziwych słowiańskich korzeniach. Zaczynając od gruntu lingwistycznego, po prawdziwie rodzime symbole oraz światopogląd, który można nawet nazwać filozofią, ponieważ mieści się w nim ontologiczny status świata.

        Idąc tym tropem, powstanie w latach 60tych ruchu hipisowskiego również jest odezwą na pragnienie człowieka bycia bliżej naturalnego stanu. O ile w latach 60. i 70. ruch oddziaływał na wielką skalę, o tyle później zmienił nieco swój kierunek, także jeśli chodzi o kwestie muzyczne. Oczywiście najważniejszym elementem muzyki pozostał tu psychodeliczny styl bazujący na doświadczeniach z popularnym wówczas LSD. To substancja umożliwiła ludziom komunikację ze swoją świadomością i jej odkrywanie, a najbliżej tego kosmicznego rozmachu, ze wszystkich światowych filozofii, była filozofia hinduska. Jej metafizyczne poszukiwania, bogata kosmogonia i nadrzędny cel, jakim jest wyzwolenie ducha, idealnie wpasowały się w klimat wielkiego przebudzenia świadomości. Pielgrzymki do Goa w Indiach zaowocowały oryginalnym odrodzeniem kultury w latach 90tych, kiedy już wielkie bum psychodeliczne w USA zaniknęło, a niszowa muzyka pielęgnowała tam czuprynę Buzza z The Melvins i robił to też sam Kurt Cobain przed i po swoim komercyjnym sukcesie i w swoim narkotycznym kresie. 

        W Goa zaś powstała w tym czasie muzyka nazwana psytrance – z jednej strony korzystała z dawnego misterium estetyki psychodelicznej i orientalnej, z drugiej opierała się na nowej technologii, oferującej interesujące elektroniczne brzmienia. Twórcy owej muzyki, rozwijający kulturę DJ, inspirowali się także kosmosem – jego nieograniczoną i nieprzewidywalną siłą oraz dźwiękami, które wciąż można było odkryć i nadać im smakowitą otoczkę.

        Głównym celem powstania sceny psytrance był powrót do naturalnej jedności ludzi, która swoje odzwierciedlenie znajdowała w ideach ruchu/rytmu, ewolucji umysłu (tutaj wpływ miała technologia), spontanicznemu odczuwaniu życia poprzez dźwięki. Czucie muzyki odbywało się oczywiście w dużych skupiskach ludzi, społecznościach o podobnych światopoglądach. Dążyli, wzorem hinduskich nauczycieli duchowych, do opanowania myśli, oczyszczenia umysłu, a dzięki temu bezpośredniemu „dobraniu się” do swojej (i światowej, nieograniczonej) świadomości. To odbywało się bezpośrednio poprzez czucie w ciele i dostosowanie do rytmu wszechświata. Rytmu wygrywanemu oczywiście przez ambitnego Dj-a. Jego zadaniem była wartościowa wymiana energii z publiką, poderwanie jej do tańca i wyczucie momentów, w których należało zwolnić, przyspieszyć, wprowadzić słuchaczy w trans.

       Wszystko odbywało się w atmosferze święta, jedności, świątynnej atmosferze. Wśród hinduskich świętych symboli, wizerunków bóstw, jak choćby tańczący Śiwa, ćwiczeniu jogi na plażach Goa i innych uduchowionych czynności. Kiedy psytrance przeniósł się do Europy przeszedł jednakże stopniową ewolucję. Zacznijmy od tego, że to właśnie w Anglii pojawili się pierwsi przedstawiciele tej sceny. A to przecież Wielka Brytania okupowała przez wiele lat Indie – teraz sami zaczęli odkrywać indyjską duchowość, dopasowując ją do europejskich standardów i słów.

      Psytrance powędrował do Niemiec, Hiszpanii, Francji. Zaczęto tworzyć ogromne festiwale muzyczne, powstało pismo Mushroom oraz film Liquid Crystal Vision, który w ciekawy sposób obrazuje sposób myślenia o muzyce twórców sceny psytrance. Dla nich, jak i dla odbiorców, muzyka była najczystszym sposobem na przekaz idei o jedności ludzi ze sobą nawzajem, z całym kosmosem i ziemią. Poprzez muzykę uczestniczyli w wielkim święcie ludzkości, święcie tego, że... narodzili się na Ziemi. Propagowali globalną świadomość i czystość bezpośredniego obcowania z życiem. W słowach ludzi wypowiadających się w filmie słuchać wielki zachwyt nad całym ruchem, bezkrytyczną miłość do bycia w muzyce i szerzenia tej wizji na cały świat.
      
    Jednak jak to bywa ze wszystkim, co przekształca się masowo, również psytrance przeszedł przez sitko komercji. Scena stała się mniej ambitna – dj-e nie wykazują już takiej inwencji twórczej jak na początku, ich praca jest typową pracą dla zarobienia pieniędzy. Poza tym Internet skutecznie umożliwia każdemu ściągnięcie za darmo setów i składanek muzycznych. Klasyczne zespoły takie jak Infected Mushroom przeszły na stronę komercyjnej muzyki. A psytrance, który jakoś się zachował, żyje sobie w Internecie, tworzony przez bardziej ambitnych twórców, w mniejszych społecznościach i na indywidualną skalę. To można uznać za drugą falę sceny, choć jest to fala skierowana na całkowitą wolność – także od obcych symboli i wzorców, a więc siłą rzeczy scena stała się bardziej kameralna. Twórcy mogą czerpać inspirację z własnego doświadczania duchowości.

       Można to zaobserwować choćby w Polsce, gdzie pojawiły się małe festiwale proponujące nie tyle muzykę psytrance, ale wszystkie gatunki, które wyewoluowały na jej gruncie i z jej pomocą - full-on, psybient, psydubient, czy mroczny dark trance. Te gatunki skupione są na opowiedzeniu jakiejś historii, zabranie słuchacza w świat odpoczynku i relaksu, krainy fantastycznych wizji, albo tajemniczą podróż przez mrożące krew w żyłach historie. Najciekawszym z tych nowych gatunków jest według mnie psybient. Czerpie on bowiem muzyczną energię z dwóch pojemnych dźwiękowych stylistyk – psychodelicznej oraz ambientowej. A ambient jest muzyką w pewnym sensie... inteligentną. Zabierając nas na wycieczkę w psychodeliczne podróże pozwala umysłowi na tyle zrelaksować się, aby mógł on w indywidualny sposób odnaleźć siebie w globalnej świadomości i symbolach z każdego zakątka Ziemi.


      Wracając jednak do festiwali, które na małą lecz ambitną skalę, pozwalają tęskniącym za wolną wspólnotą ludziom oddać się kilku dniom świątecznej, leśnej zabawy. W Polsce w tym roku po raz pierwszy miał miejsce mały Festiwal L.A.S, a także GoaDupa – w Bieszczadach. Nie wolno zapominać też o organizowanych co jakiś czas koncertach w lokalach, choćby w Poznaniu, Wrocławiu, Gdańsku. Obserwując trzymającą się na uboczu nową scenę psytrance, można odnieść przyjemne wrażenie, że wreszcie znalazła ona swoje miejsce w nie tylko muzycznym świecie – ale też w świecie doświadczeń poza-muzycznych. Na własnej ziemi mamy możliwość uczestniczenia w kulturze w sposób bezpieczny i kameralny. I w taki chyba sposób obecnie pragniemy rozwijać się wewnętrznie – muzyka jest z nami w tym na każdym kroku i ewoluuje wraz ze świadomością ludzi.





Inne podobne posty:

W krainie Psybientu

  Odprężcie się i przygotujcie na trzydniową wyprawę po Wszechświecie Dźwięków. Zagłębimy się w muzykę zwaną psybientem i dowiemy, co wspólnego mają z nim pisane przeze mnie historie Muzeum Świadomości.

    To właśnie ostatni album brytyjskiego zespołu SHPONGLE towarzyszył mi przy pisaniu pierwszej części Muzeum Świadomości. Sam pomysł zresztą został stąd zaczerpnięty. To cudowne miejsce, w którym poznajemy najczystszą prawdę o naszej świadomości...
 
       Gdzie zabierają nas Shpongle? To budzi zainteresowanie także od strony technicznej. Jakby bowiem nie było mamy do czynienia z muzyką, a jej styl automatycznie daje pewne wskazówki, co do interpretacji. Czym się cechuje? Jak powstał? Zajrzyjmy na chwilkę do garderoby Psybientu.



W krainie Psybientu




    Gatunek ten powstał wraz z wydaniem w 1998 roku pierwszego albumu Shpongle "Are you Shpongled?". Wywodził się z muzyki elektronicznej i bazował na odłamie trance'u (muzyki tanecznej rozwiniętej w latach 90. XX wieku w Niemczech) - zwanej psychodelic trance (bądź psytrance).

      Odłam ten nakierowany na bardziej mistyczne znaczenie muzyki ma wspólne korzenie z GOA. Goa to stan na Zachodnim Wybrzeżu Półwyspu Indyjskiego. Co ciekawe - właśnie tam wędrowali hipisi jeszcze w latach 60. i 70. i tam też przetrwali, ewoluują w stronę New Age. Było to miejsce praktykowania jogi, rozmaitych technik rozwoju duchowości, w tym zażywania psychodelików. Słynne kilkudniowe imprezy na plaży w Goa, na których panowała zawsze aura niesamowitości i duchowej obecności, zaczęły cieszyć się powodzeniem w Europie. Tam też powstał psytrance, odwołujący się do energii panującej w Goa. Warto nadmienić, że popularność tego gatunku w Polsce wciąż rośnie. Znane są festivale open air, szczególnie w okolicach Trójmiasta. Ta nowoczesna muzyka czerpie jednak bardzo dużo z orientalnych brzmień i mistycznych symboli. Bo te, nawet jeśli nieśmiertelne i wieczne, odwołują nas do czegoś historycznego, naładowanego przedwieczną energią, budzącego szacunek.


    Lecz psybient nie jest tylko tym. Drugim gatunkiem z jakiego powstał to AMBIENT. Właśnie dzięki niemu w krainie Psybientu odczuwamy tak niesamowitą atmosferę tajemniczości, zarazem pozwalając, aby dźwięki stały się w magiczny sposób tłem... do życia, do barwnych historii wyświetlanych przed naszymi oczami.

   Pewien francuski kompozytor, Erik Satie, w 1888 roku stworzył dzieło zwane Gymnopédie. Były to trzy kompozycje na fortepian, określane przez niego mianem musique d'ameublement. Chciał, aby muzyka mogła być właśnie TŁEM życia codziennego. Te trzy utwory to zapowiedź ambientu, spokojne, podszyte czymś niepokojącym - wychodziła tym poza kanon klasyczny. Muzyka ambientowa miała funkcjonować poza czasem. Już u Satie słuchać to doskonale. Prawdziwy kunszt i ukojenie dla uszu.

    Rozwój ambientu polegał na synestezji. Łączono dźwięk z obrazem, a w muzyce wykorzystywano "konkretne dźwięki - np. śpiew ptaków, głosy ludzi, gwar uliczny itp. W latach 70. przy wielkim rozwoju muzyki trance pojawili się twórcy pasjonujący się syntezowaniem dźwięków. Jednym z pierwszych kompozytorów ambientowych był Brian Eno.
     Prezentowane przez niego utwory zawierają w sobie coś archaicznego i fascynującego. Cóż bardziej nas odwołuje do tych właśnie dawnych wzorców energetycznych, jeśli nie MUZYKA ETNICZNA? To bowiem ostatnia z inspiracji psybientowych. Po angielsku określana mianem WORLD MUSIC. W jej skład wchodzi europejska muzyka ludowa - folk oraz "muzyka reszty świata" - etniczna, a także wszystko, co jest nią inspirowane.

    I taki też, w dużym uogólnieniu, jest psybient, jaki reprezentują Shpongle, będąc zarazem ojcami chrzestnymi owego gatunku. Już w drugiej części przyjrzymy się uważniej zespołowi.


     Co oznacza "shpongle", kim jest Hallucinogen i co ma z nim wspólnego grający na flecie Raja Ram? 



wtorek, 19 grudnia 2017

Dwa wiersze o Myślach




Dwa wiersze o Myślach


trala lala lalala la 








Oddycha podmuch,
świergocząc na strunie
- jednej, a brzmiącej jak wielość.
Zapomina myśl
samą siebie, bo po co
tak paplać.
Odczuwają wszechświaty
po stokroć
Jaźnie szczere, wrażliwe.
I sny falują swobodnie,
do rytmu.








~~~~~







Powoli wygasa
choć płonie wiecznie
ciszą, mgląc się naokoło Nas
zatajone obiekty
tęsknot i pożądań
Modlitwy, nie -
myśli
Niewygłaszane
giną pełne i gotowe
soczyście żegnając przestrzeń






~~~~