***
Światłowód Dźwięku
rytmem wypełnia mój oddech.
I każdy krok
w takt wszechświata stawiam.
***
Za górami, za lasami, za kilkoma
pętelkami, a może i nie... rozciągało się wielkie, błyszczące
jezioro. Na nim rybak, u stóp pagórków, kołysał się w małej
łódce. Nie wiadomo czy to mgła zbierała się nad doliną, czy dym
z pobliskich hebanowych chat. Jak ta, w której późnym wieczorem,
na dźwięku, żwawo tworzyła się Melodia.
Miała na sobie ciemnozielone szaty i
z białych kwiatów wianek. W cieniu przybierał nieokreślony kolor
i jego kształt stawał się bardziej widoczny – a raczej zmienność
i nieokreśloność tego kształtu. Więc nie wiadomo, co za nakrycie
głowy nosiła. Jedni powiadali, że to poświata; inni, że to
kwestia nastroju, emocji? A ostatni – i ci wiedzieli, że to
Melodia Doświadczenia – nie przypisywali jej nic. I to też jest
bardzo bez znaczenia dla ciągłości tego człowieczego stanu
skupienia.
Ta Melodia po prostu rozszerzała
przestrzeń i czyniła to brzmieniem i brzemieniem bezkresu słów.
Budują one skrupulatnie spirale, z czułością odznaczając granice
przebytych dróg. A droga była dla niej celem – ale nie wiadomo
przez jak długo. Czas, choć ważny dla toru płynięcia Melodii,
nie był tak potrzebny, jak bycie słuchanym przez Masyw. Góry były
bowiem wielkie i płodne, porośnięte pokornymi drzewami. Lecz kiedy
Melodia zbliżała się ku ich koronom jak zbawienne promienie
słońca, wyciągały się w stronę nieba. Ptasie trele, ułożone w
beztroską pieśń życia, dołączały do dźwięków kreacji. By o
poranku, może, kiedy wszystko staje się bardziej intensywne –
dołączyć do oddechu Planety.
Gdy Melodia Doświadczenia powracała
tak po cieniach nocy, a robiła to w ciszy i z gracją – była
niczym pierwszy oddech narodzonego dziecka. Jaśniejąc nad dolinami
każdorazowo zapraszała na swój jedwabisty pokład utkany z
subtelnych dźwięków. I pytali ludzie – kto ją taką stworzył,
wygrał, wyśpiewał? Skąd te struny wszechświata i kto nimi
porusza? By odpowiedzieć na to pytanie, trzeba było wybrać się za górę,
przejść przez las i wzrokiem ogarnąć spokojną taflę jeziora, nawet jeśli tylko w wyobraźni.
To
Melodia mknie po powierzchni i lekkim wiaterkiem wznosi twe włosy do góry!
Nieskończoną daje ziemię,
urodzajną, będąc promem wymiarów stworzonym z innej niż znana nam
materia.
Jeśli ją dojrzysz, usłyszysz
– czyste dźwięki przecinające delikatnie krajobraz – pójdź
za nimi, łącząc zmysły w jeden i zdaj dzięki niemu relację z podróży. Bo
może to ekspresja jest twórcą i tworzywem Melodii. A każda z form
to ekspansja, ciągłość w nowości przejawów doświadczania.
Szumią one jak jasny górski potok... a może to wszystko jego
opowieść, snuta cienką nicią na niebie pełnym gwiazd. A tam...
świat jawi się jako realny. Jest to
tak miłe, że odwrotność staje się absurdem. Śpiewają ptaki,
tak po prostu i same pewnie nie wiedzą dlaczego podejmują się tej
ekspresji. Niczym potoki spływające warkoczami splecionymi z gałęzi
drzew, których celem jest istność i modelowanie wszechświata w
przedsionkach doświadczenia.
Ich obejmująca wszystkość
perspektywa, nazywająca relacje pomiędzy szczegółami, okazuje się
modelowaniem tego, co dąży istotą bytu – do zapętlania.
Jezioro wszak głębokie i skrywające w sobie wiele wodnych żyjątek. Przestrzenie poezji i dźwięku
splatają się więc naprzemiennie, ale praktycznie poza
powierzchnią wyrażalności. Można tańczyć na ich przezroczystych
lustrach lub podziwiać z zachwytem w sercu. Nic nie stanowi problemu
dla przekucia treści w nieskończone formy możliwości
doświadczania. A te z kolei w dźwięk mikrokrystalicznych fal
miłości, by móc żyć długo i szczęśliwie, jak na końcu każdej szanującej się opowieści o Pięknych Miejscach.
Koniec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
~ zostaw po sobie ślad ~