niedziela, 8 maja 2016

Bajka o Melodii

 
***
Światłowód Dźwięku
rytmem wypełnia mój oddech.

I każdy krok
w takt wszechświata stawiam.

***


              Za górami, za lasami, za kilkoma pętelkami, a może i nie... rozciągało się wielkie, błyszczące jezioro. Na nim rybak, u stóp pagórków, kołysał się w małej łódce. Nie wiadomo czy to mgła zbierała się nad doliną, czy dym z pobliskich hebanowych chat. Jak ta, w której późnym wieczorem, na dźwięku, żwawo tworzyła się Melodia.
             Miała na sobie ciemnozielone szaty i z białych kwiatów wianek. W cieniu przybierał nieokreślony kolor i jego kształt stawał się bardziej widoczny – a raczej zmienność i nieokreśloność tego kształtu. Więc nie wiadomo, co za nakrycie głowy nosiła. Jedni powiadali, że to poświata; inni, że to kwestia nastroju, emocji? A ostatni – i ci wiedzieli, że to Melodia Doświadczenia – nie przypisywali jej nic. I to też jest bardzo bez znaczenia dla ciągłości tego człowieczego stanu skupienia.
             Ta Melodia po prostu rozszerzała przestrzeń i czyniła to brzmieniem i brzemieniem bezkresu słów. Budują one skrupulatnie spirale, z czułością odznaczając granice przebytych dróg. A droga była dla niej celem – ale nie wiadomo przez jak długo. Czas, choć ważny dla toru płynięcia Melodii, nie był tak potrzebny, jak bycie słuchanym przez Masyw. Góry były bowiem wielkie i płodne, porośnięte pokornymi drzewami. Lecz kiedy Melodia zbliżała się ku ich koronom jak zbawienne promienie słońca, wyciągały się w stronę nieba. Ptasie trele, ułożone w beztroską pieśń życia, dołączały do dźwięków kreacji. By o poranku, może, kiedy wszystko staje się bardziej intensywne – dołączyć do oddechu Planety.
           Gdy Melodia Doświadczenia powracała tak po cieniach nocy, a robiła to w ciszy i z gracją – była niczym pierwszy oddech narodzonego dziecka. Jaśniejąc nad dolinami każdorazowo zapraszała na swój jedwabisty pokład utkany z subtelnych dźwięków. I pytali ludzie – kto ją taką stworzył, wygrał, wyśpiewał? Skąd te struny wszechświata i kto nimi porusza? By odpowiedzieć na to pytanie, trzeba było wybrać się za górę, przejść przez las i wzrokiem ogarnąć spokojną taflę jeziora, nawet jeśli tylko w wyobraźni. 
         To Melodia mknie po powierzchni i lekkim wiaterkiem wznosi twe włosy do góry!
         Nieskończoną daje ziemię, urodzajną, będąc promem wymiarów stworzonym z innej niż znana nam materia.
        Jeśli ją dojrzysz, usłyszysz – czyste dźwięki przecinające delikatnie krajobraz – pójdź za nimi, łącząc zmysły w jeden i zdaj dzięki niemu relację z podróży. Bo może to ekspresja jest twórcą i tworzywem Melodii. A każda z form to ekspansja, ciągłość w nowości przejawów doświadczania. Szumią one jak jasny górski potok... a może to wszystko jego opowieść, snuta cienką nicią na niebie pełnym gwiazd. A tam...

          świat jawi się jako realny. Jest to tak miłe, że odwrotność staje się absurdem. Śpiewają ptaki, tak po prostu i same pewnie nie wiedzą dlaczego podejmują się tej ekspresji. Niczym potoki spływające warkoczami splecionymi z gałęzi drzew, których celem jest istność i modelowanie wszechświata w przedsionkach doświadczenia.
          Ich obejmująca wszystkość perspektywa, nazywająca relacje pomiędzy szczegółami, okazuje się modelowaniem tego, co dąży istotą bytu – do zapętlania.
       Jezioro wszak głębokie i skrywające w sobie wiele wodnych żyjątek. Przestrzenie poezji i dźwięku splatają się więc naprzemiennie, ale praktycznie poza powierzchnią wyrażalności. Można tańczyć na ich przezroczystych lustrach lub podziwiać z zachwytem w sercu. Nic nie stanowi problemu dla przekucia treści w nieskończone formy możliwości doświadczania. A te z kolei w dźwięk mikrokrystalicznych fal miłości, by móc żyć długo i szczęśliwie, jak na końcu każdej szanującej się opowieści o Pięknych Miejscach.





Koniec





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

~ zostaw po sobie ślad ~