piątek, 10 listopada 2017

Za zasłoną, czyli gdzie kończy się znane, a zaczyna...

     
Gainsayer
     Obejrzenie pierwszego sezonu Stranger Things w celu przypomnienia przed drugim sezonem, wprawiło mnie w pewien interesujący stan, którego dawno nie uświadczyłam. A mianowicie to pewne głębokie odczucie, przypomnienie, że wokół nas jest tyle światów, a nawet połowy z nich nie możemy sobie wyobrazić, choćbyśmy bardzo chcieli. Wnikanie w struktury rzeczywistości obfituje w wiele zasadzek i niespodzianek, często mrożą one krew w żyłach i nijak się mają do wyobrażeniowej sielanki.

      Jednak ta ukryta świadomość istnienia czegoś więcej niż znana realność jest często drogą do otwarcia się na zupełnie inne postrzeganie świata, niż to robiliśmy do tej pory. To przyzwolenie umysłowi na wgląd w miejsca wcześniej niezauważane, albo - co bardzo ważne - akceptacja tego, że rozum nie wszystko zrozumie i wyjaśni. I bardzo dobrze, bo dzięki temu całe spektrum wszechświata jest nam bardziej dostępne, jeśli nie będziemy wkładać go w jakiekolwiek znane ramy. Jedyną ramką jesteśmy my sami - na szczęście odpowiednio otwarci i świadomi, jesteśmy ramką praktycznie przeźroczystą. Pozwalamy sobie doświadczać, ale jako indywiduum, które nie traci swojej formy przez zderzenie z nieznanym, tylko wzbogaca ją, uczy się, podróżuje.

      Wzbudzenie takiej ciekawości nieznanego zaczęło się u mnie już bardzo dawno, objawiało się tworzeniem i odtwarzaniem w formie zabaw różnych historii (często o podłożu detektywistycznym, kiedy zamieniałam się z rodzeństwem w superagentów i odkrywałam tajemnice). Później wyobraźnię rozbudziły książki, jakoś przypadkiem lub przeznaczeniem - fantastyczne (głównie Tolkien).

     Nie będę rozpisywać nic w szczegółach, ponieważ każdy widzi już, jaki jest mechanizm. Dostajemy w ciągu życia różnego typu sygnały, że poza rzeczy-wistością jest coś więcej :) I pragniemy to zgłębić, czasem się tego boimy. Bywa, że ta obawa się spełnia, albo staje się manifestacją nieszczerych, brudnych intencji. Tak zresztą prawdopodobnie było w przypadku eksperymentów na ludzkim umyśle w serialu Stranger Things.

       Jaka by ta druga strona nie była, może otworzyć kolejne drogi poznania dla nas i innych. Wartościowe w wielu także współczesnych produkcjach jest to, że poruszają one tematy nieznanego, które tak dotkliwie przenika naszą rzeczywistość, że muszą zostać zauważone. Ukryte nie będzie się wiecznie ukrywać, podświadomość nie jest zamknięta na wieczność. W głowie mam teraz migawki choćby serialu TWIN PEAKS, gdzie te granice zostają całkiem roztarte. Wiele przykładów można jeszcze podawać w związku z tym tematem.

     Chcę przede wszystkim zwrócić uwagę na to, jak później obcowanie z takim tworem kultury, wyobraźnią przecież innego człowieka, może wpłynąć na nasze doczesne życie. Otwiera nam to umysły na rzeczy poza umysłem!

(Francesco Bongiorni for The Washington Post)

Ponieważ słowa często mijają się ze swoimi celami, pozostawiając treść gdzieś w odmętach własnych znaczeń, wrzucę kilka utworów muzycznych, które są dla mnie przykładem wycieczki poza nieznane i zmuszają umysł do przyjęcia za prawdę tego, że istnienie nie kończy się na nim, że być może zaczyna się w momencie uświadomienia sobie tego :)

Niech więc doświadczanie zacznie się od ucha, a może od pewnej iskierki niepokoju...




Pierwsze skojarzenie, mocne i chyba "najstarsze" ze wszystkich moich muzycznych dróg. Cała dyskografia Burzum jest warta poznania ze względu na ten unikatowy (nie tylko w black metalu) poziom grozy, połączonej z niepokojącą, wewnętrzną zgodą na dostrzeganie ciemnej strony świata.



Pozostając w klimacie - ten album zawsze będzie odzwierciedlał mroczną atmosferę ducha, który wyłonił się podczas rozmowy z przyjacielem o tym, że także duchowość ma swoją ciemną stronę. Nie znaczy to: złą. Nie chodzi o satanistyczne wizje i inne dziwne strony fanatyzmów. Chodzi o pewien mrok duszy, która zna śmierć i może wie, co to oznacza, zna drugą stronę, która ma pewne predyspozycje do tego, by się z nią mierzyć. To wreszcie ta strona nas, która jest silniejsza niż jakiekolwiek inne siły, bo umiała się podnieść po upadku i wciąż pozostaje w cieniu, ale zawsze jest gotowa użyć swoich mocy. Duchowość ma tajne labirynty i ścieżki, tak jak sny bywają koszmarami, ale wciąż pozostają w sferze snów - znaków i podróży.



No właśnie - samsara, Bo czyż kołowrót wcieleń nie jest czymś tajemnym? Wiedza dostępna choćby joginom wcale nie wychwala możliwości ponownych narodzin, chyba że pod postacią nauczyciela, pomocnika innych, pozostałych na planecie. Tymczasem wieczne kręcenie się w kole przemian na dłuższą metę bywa męczące. Według tantry w każdej chwili podejmujemy decyzję o świadomości bycia w kole czy też wyjścia z niego. Świadomość jest do tego kluczem. Wpadanie w sinusoidalne stany - to poddawanie się samsarze. Lecz, co jest właśnie najbardziej mrocznym cieniem tego - robimy to czasem świadomie, by zanurzyć się w świecie, wyciągnąć z niego lekcje, przekroczyć granice. Lecz świadomość - powtórzę jeszcze raz - powinna zostać nieskalana, nasze indywiduum nietknięte, a jednak pełne nowej wiedzy.



Jeden z genialnych utworów, genialnego zespołu, który niedawno gościł we Wrocławiu. Zaś film - Altered States, pokazuje gamę możliwości podczas eksperymentów na własnym mózgu i świadomości. To dobra pozycja, jeśli interesują was eksperymenty opowiedziane w Stranger Things. 
Co do samej muzyki i koncepcyjności albumów Ufomammuta, muszę przyznać, że dają możliwość podróży w światy nie tylko równoległe, ale w ogóle zawieszenia się gdzieś ponad nimi i obserwacji wszystkiego z dystansu. A historie dzieją się, dzieją, dzieją




Powyższy zespół przypomniał mi o tym właśnie numerze i zespole, który kojarzy mi się z jedną dawną sceną własnego życia: ciemna noc, ośnieżone drogi wiejskie, rozległe przestrzenie pełne ciszy i jakaś nieokreślona tęsknota , za czymś co jeszcze nie jest poznane, ale budzi pewien strach, jest tajemnicą. Może to przyszłość? Może to przeszłość? Może tak właśnie brzmi w płucach chłodna teraźniejszość, prawda biała i czysta, pozbawiona odnośników, pustka? Brak pustki?




Miało być Funeralopolis, ale nie, poczułam, że to nie to, a jednak Electric Wizard brakowałoby na tej liście. Jednak ich muzyka jest dla mnie tym,  co po drugiej stronie, po stronie mroku i tajemnic, jest już trochę poznane. Może to kwestia doświadczenia, że w momencie, gdy ich poznałam, otworzyłam się bardziej i świat poza mną, świat poza umysłem, przestał być czymś dziwnym, a taka muzyka dawała nadzieję na powrót, za każdym razem ;) I każdy powrót mógłby być świętem.




Trochę zmieniam klimat, zbliżając się ku końcowi. Goflesh był dla mnie ciężkim odkryciem muzycznymm, którego nie doceniłam przez zbyt mocne uderzenie wszystkiego, a potem poprzez słowa dotarłam do sedna tej muzyki. Jest pełna buntu, a zarazem mądrości. Prosta, a zarazem niecodzienna. Gdy słucham jej po latach wcale nie wydaje mi się "straszna", lecz potrafi swoistą agresją pokazać świat, którego wcale nie chcemy odwiedzać, którego dźwięki mogą być pełne niepokoju i bólu.




To już koniec i ta kobieta jest zwieńczeniem wszelkiego niepokoju, który po drugiej stronie może przemienić się w piękno.



***
Trzymajcie się 
tam
i tu 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

~ zostaw po sobie ślad ~